B R E A T H / O D D E C H


B R E A T H
I surf it like a wide ocean’s wave
I fly on its soft wings
I draw from it 
all the knowledge and all my words
every spark of inspiration
every heart-rooted action.

Open breath embraced my life and
no space prevailed for lesser truths nor games of the mind.
It carries me by the hand
awakens
purifies
nurtures
teaches me to surrender
and shows me how to rest.
Builds bridges to cross dualities. 
Makes me so flexible and open
that I can contain entire galaxies 
and let it all flow, let it go. 

I soften and
all the icebergs melt
all the thorns simply fall off.
I drop all my weapons.
All my inner children are seen and taken care of. 
The ocean of tenderness simply rests in the heart.
Clear eyes reflect back the image of your own face.
Words flow like the stream of water from the inexhaustible well of creation.
Life goes on and evolves
at times solidifying, at times dissolving like a dream of a child,
closing and opening like a hand.
Breath-lovers, we
dance in an open space 
swim in all oceans
fly in the skies
navigating the storms
seeing through the clouds.
We flow, day by day
opening our minds
setting free all emotions
anchoring in one common truth
embracing
both me and you
billions of stars
and all the worlds in between.


/
P O W I E T R Z E
Płynę na nim jak na szerokiej fali oceanu
Frunę
na jego długim miękkim skrzydle.
Z niego czerpię
garściami
wiedzę i słowa
inspirację
i każdą właściwą akcję.

Oddech
objął całe moje życie
i nie zostało w nim miejsce
na kompromisy
mniejsze prawdy
gry umysłów i gry słów.
Prowadzi mnie za rękę
budzi, orzeźwia i ożywia
uwrażliwia, rozczula i dokarmia
otula
i pozwala mi zasnąć.

Buduje mosty 
by przekraczać kontrasty.
Otwiera mnie i uelastycznia
Jak gąbka
chłonę cały świat.
Sprawia że mięknę.
Topnieją 
wszystkie moje góry lodowe
Odpadają 
wszystkie moje kolce.
Wypuszczam z dłoni wszystkie noże
i wszystkie sztućce
Bo wolę już jeść palcami, klęcząc na ziemi,
dotykając świata
po prostu takim, jaki jest.

Ocean tkliwości
I coraz bardziej przejrzyste spojrzenie, w którym widzisz tylko siebie.
Miękki brzuch
obnażone serce
i słowa, płynące z niewyczerpanej studni stworzenia.
Życie rozwija się,
spaja i rozpływa jak sen małego dziecka
zaciska i otwiera jak dłoń.

My, podróżnicy oddechu
dajemy mu nasze ciała, wehikuły czasu
on nadaje nam treść.
Płyniemy dzień po dniu 
bezbronni i wolni.

Jasne umysły
emocje wolne jak rzeka
I jedna pojemna prawda która obejmuje wszystko,
ciebie i mnie
i milion światów pomiędzy.


* fot. Marek Kornelook

Komentarze

Popularne posty