AHIMSA, bez przemocy


 

Nie krzywdzić żadnego istnienia, w tym siebie samego. Bez względu na to, co się dzieje, wewnątrz czy na zewnątrz, wszyściutko robić z miłością.
Pierwsza książka do jogi, jaką chyba kiedykolwiek miałam w rękach, to był podręcznik andyjskiej szkoły Sembrando Semillas con Yoga. Ktoś pozostawił ją w domu, którym się opiekowałam, to było jeszcze zanim zrobiłam trening nauczycielski. Pamiętam zachwyt, kiedy odkryłam że połowa książki jest poświęcona jodze jako praktyce mentalnej i duchowej, nie tylko instrukcjom do asan. Wtedy, to było dla mnie prawdziwie iluminujące, rozświetliło ścieżkę.

Wróciłam ostatnio do tej książki, i nadal tyle skarbów w niej znajduję.. Wróciłam też do praktyki jogi, i to jest jak cud, milagro pequeño, a może i grandioso.. . Tak, jakby mocny, stabilny promień światła wrócił do mojego życia, a razem z nim moc koncentracji, naturalna siła, za którą tęskniłam. Ze względu na moje ciało (bez wchodzenia w szczegóły), przez blisko dwa lata nie mogłam wejść na matę. Nie byłam tez w stanie pojąć, co się stało, że nie mogę ćwiczyć. Tyle emocji.. żal, rozczarowanie, frustracja, rozpacz… fizyczny ból… bardzo szeroka tęcza doznań i wrażeń, bo praktyka (jak dla wielu z nas, wierzę) była przez lata moim kompasem. Zakotwiczała mnie w życiu, stabilizowała każdego dnia. Obejść się bez niej było.. nie lekko, mówiąc lekko.
Fast forward do dnia dzisiejszego, móc powrócić jest pięknie. Choć powrotów chyba nie ma, bo poruszamy się raczej po spirali…

Reorientacja w czasoprzestrzeni.
Przewartościowania.
Koncentracja. Piękny fokus. Perspektywa.
Endorfiny. Komórki pełne szczęścia.
Y siempre con amor.

Komentarze

Popularne posty