POZA JOGĄ

 


Nawiązując do poprzedniego tekstu, chciałam napisać o tym, dlaczego czasem może być dobrze wyjść z praktyki na dłuższy, lub na całkiem długi czas.
Ja dzięki temu zaczęłam być prawdziwie zaciekawiona innymi modelami pracy z ciałem i otwierać się na ich formułę, dynamikę i przekaz.
Serce mi się otworzyło się na Qi gong i bardziej subtelne formy pracy w polu energetycznym. Poznałam ruch w kolistych strukturach, które otwierają ciało poprzez zaproszenie w płynne sekwencje pełne łagodności.
Zaczęłam eksplorować taniec, wybierając nowe trajektorie i podążając za ciałem, zamiast zawijać ciało do podążania za umysłem.
Wychodząc poza kategorie estetyczne.
Eksplorując ruch który przemieszcza masy, płyny, energię wewnątrz ciała; obserwując, jak i dokąd płynie,
jak się unosi
opada
i rozpuszcza.
Wcześniej nie było na to miejsca we mnie, bo joga była praktyką totalną, miała miejsce na ołtarzu. Teraz, nie ma już ołtarzy.
Ten czas
pokazał mi, że moje ciało jest wielką piękną niespodzianką.
Nieskończenie receptywne i wrażliwe.
W dynamicznej relacji z uczuciami.
W nieustannej komunikacji z mózgiem; stale przetwarza informacje, słucha i odpowiada.
Zapisują się w nim myśli i przekonania, zwłaszcza te uparcie powtarzane od lat.
Zapisują się w nim rany.
I czasem jątrzą, przez długi czas.
Zanim się zagoją, mogą się wiele razy na nowo otwierać.
Przechodzą też przez wiele faz uzdrawiania.
Te fazy są przeróżne.
Nie da się ich przewidzieć.
Można ich tylko doświadczać i obserwować.
Wszystko to jest jedną wielką podróżą w nieznane.
Nie napisali do tego podręczników.
Samo-uzdrawianie odbywa się powoli, krok za krokiem, czerpiąc z zasobów w dostępnych tu i teraz. One zawsze tu są.
Jest procesem spontanicznym i kreatywnym. Będzie wymagać czasu - do momentu, gdy przestaje go już potrzebować.
Stan naszego ciała bardzo mocno kształtujemy własną uwagą i intencją.
Dobrze jest mieć czas na wgląd i wewnętrzne badanie,
jaka jest moja relacja
do mojego ciała
i w ogóle do ciała, cielesności.
Do bólu
napięcia
przyjemności
i rozkoszy.
Do dyscypliny
I do lenistwa.
Zrozumiałam (w końcu! gracias infinitas za to), że drugi człowiek nigdy do końca nie pojmuje, co dzieje się w moim ciele. Może coś podpowiedzieć, coś poruszyć, a co z tym zrobię, to moja wolna wola. Nie warto jest oddawać swoją moc, nadmiernie wierząc autorytetom. W dłuższej perspektywie, osłabia to naszego ducha.
I to jeszcze, że systemy wiedzy są zuniwersalizowane i nie są pisane na miarę, nie mogą być.
Każdy z nas jest zbyt unikatowym i dynamicznym istnieniem, by była gdzieś dla niego zapisana jedna "święta" stała receptura.
Systemy uczą, dają struktury i instrukcje, w ramach których poruszamy się wedle własnej mądrości i intuicji.
Ufaj sobie bardziej niż innym.
Jesteś tu sterem i okrętem.

Komentarze

Popularne posty