The Jungle / Dżungla


Spiritual experience is a modest woman
who looks lovingly at one man.

It`s a great river where ducks live
happily, and crows drown. The visible

bowl of form contains food that is both
nourishing and a source of heartburn.

There is an unseen presence we honor
that gives the gifts.

You`re the water. We`re the millstone.
You`re wind. We`re dust blown up into shapes.

You`re spirit. We`re the opening and closing
of our hands. You`re the clarity.

We`re this language that tries to say it.
You`re joy. We`re all the different kinds

of laughing. Any movement or sound
is a profession of faith, as the millstone

grinding is explaining how it believes
in the river! No metaphor can say this,

but I can`t stop pointing to the beauty.
Every moment and place says,

`Put this design in your carpet!`
-Rumi


/EN
My tambo is made of simple wood boards and a blue mosquito net. On the other side of the blue screen, Amazon jungle is dancing vibrantly its wild dance of creation. Life and death are intimately intertwined, embracing each other moment to moment. A non-stop 3 D cinema, nature channel.

The ceiling of tambo is a cover of mosquito net, too. Above, there is a roof made of intricately woven flat leaves, arranged on a simple structure of several wooden boards. Since the construction of tambo is very basic, there are many portals through which all kinds of insects can enter. 
So, I live with a wide range of ants, smaller and larger spiders of various colors and various habits, including big lazy tarantulas every once a while; grasshoppers, flying cockroaches, mosquitoes, bow ties...

Through the mosquito net screen I am watching the world. On the other side, there is this incredibly alive forest full of buzzing insects, rustling lizards and shiny cobwebs. Dragonflies, beetles, skylights, butterflies, hummingbirds, screaming budgies and dozens of larger birds of various colors, shapes and songs. Lizards rummaging in the grass, from tiny multi-colored creatures to powerful reptiles.
Every afternoon a family of monkeys small like kittens cross the branches of the trees right in front of my eyes.


Amazon knows no silence. Everything is chatting here. The jungle sounds all the time - it buzzes, screeches, squeaks, sings, screams.
The vividness of the night chants of frogs is beyond the limits of imagination. A deep screech of a kambo frog, like a vibrant bell, always makes me pause whatever I was doing and just listen. Total admiration.
Sweet and tender are songs of birds in the morning. Waking up to them makes me feel like a newborn in the garden of Eden.
An everlasting concert of all the children of Mother Nature.

Green lungs of the world. Recalling this metaphor, I take a deeper breath to draw in as much pure oxygen as I can. After years of living at the altitude of 3000 meters in the Sacred Valley of Inca, where the levels of oxygen are low, the breath tears up every hill and we use coca daily to be able to absorb more oxygen, green Amazonian air tastes like a pure delight, a fragrant full of moist pleasure; it's like breathing in health, breathing in life.

Amazon, the last bastion of nature, shelter for the world's largest number of species of flora and fauna. Wild environment, where every smallest clearance released by the branches of taller trees is immediately used by younger trees and bushes, lianas, ferns and grasses. Everything is growing green, growing fast and moving towards the sun. Plants that have no more power naturally end their life, they surrender, fall and dry, becoming a crunchy organic litter mixed with the soil.
Dead organisms become nutriment for the ones which are still full of vital forces.

The law of nature, that rules all life. Including, yours, and mine.



/PL
Dwie ze ścian mojego tambo, prostej jednopokojowej chaty, są otwarte i przesłonięte błękitną moskitierą. Po drugiej stronie tętni życiem dżungla amazońska.
Sufit też jest zmontowany z moskitiery. Nad nią dach z misternie uplecionych długich i płaskich ususzonych liści, ułożonych na kilku zbitych razem deskach. Tambo jest otwarte na dżunglę z każdej strony.
Pomiędzy deskami pełno prześwitów, którymi dostają się do środka insekty – różne odmiany i rozmiary mrówek, mniejsze i większe pająki o różnych umaszczeniach i różnych zwyczajach, w tym od czasu do czasu piękne leniwe tarantule; pasikoniki, fruwające karaluchy, moskity, najróżniejsze muszki.

Moskitiera to ekran, przez który oglądam świat. Po drugiej stronie - gęstwina tętniąca życiem, bzycząca owadami, szeleszcząca jaszczurami, lśniąca pajęczynami. Ważki, żuki, świetliki, motyle, kolibry, rozwrzeszczane papużki, dziesiątki odmian większych ptaków, różnego ubarwienia, śpiewające różne piosenki. Jaszczury buszujące w poszyciu – od maleńkich wielobarwnych stworzonek po ciężkie półtorametrowe gady.
Rodzina małpek małych jak kociaki każdego popołudnia przeprawia się po gałęziach drzew tuż przed moimi oczami. Bezustanne kino 3 D, kanał przyroda.

Amazonia nie zna ciszy. Wszystko tu gada, dźwięczy cały czas – buczy, bzyczy, skrzeczy, piszczy, śpiewa, krzyczy.
Donośność nocnych chorałów żab przekracza granice wyobraźni. Głęboki skrzek żabki kambo, jak wibrujący dzwon, zawsze budzi we mnie podziw. Nieustanny spektakularny koncert natury.

Poranne śpiewy ptaków, słodkie i tkliwe. Budzę się do ich melodii, wibrujących życiem. Każdego ranka czuję się jak nowo narodzona w ogrodzie Eden. Zaskoczona światem.

Zielone płuca świata – gdy przypominam sobie tę metaforę z podstawówki, biorę głębszy haust powietrza, by naczerpać jak najwięcej czystego tlenu. Po kilku latach życia na trzech tysiącach metrów w andyjskiej dolinie Inków, gdzie tlenu jest zawsze mało, oddech rwie się pod każdą górkę i wszyscy żujemy liście koki by przyswajać więcej tlenu, zielone powietrze amazońskie smakuje jak rarytas, pachnąca, wilgotna przyjemność. Czuję, że oddycham czystym zdrowiem. Moje ciało kocha ten tlen, moja skóra promienieje, moje płuca rosną.


Amazonia, ostatni bastion przyrody. Schronienie dla największej na świecie liczby gatunków flory i fauny. Zwariowany dziki matecznik, gdzie każdy najmniejszy prześwit puszczony przez konary wyższych drzew jest natychmiast wykorzystywany przez młodsze drzewa i krzewy, paprocie i trawy. Wszystko, co żywe, jak liana pnie się w stronę słońca. Wszystko to, co nie ma już sił, kończy swój żywot, poddaje się, pada, schnie i brązowieje, staje się chrupiącą organiczną ściółką, miesza się z ziemią. To, co martwe, stanowi podłoże i pokarm dla tego, co młode i pełne witalnych sił.

Prawo dżungli - algorytm przetrwania, które rządzi wszelkim Życiem, twoim i moim też. 

Komentarze

Popularne posty