Senses / Zmysły
This is now. Now is.
Don`t postpone
till then. Spend the
spark of iron
on stone. Sit at the
head of the table.
Dip your spoon in the
bowl. Seat yourself
next to your joy and
have your awakened soul
pour wine. Branches in
the spring wind,
easy dance of jasmin
and cypress. Cloth
for green robes has
been cut from pure
absence. You`re the
tailor, settled
among his shop goods,
quietly sewing.
- Rumi
/EN
In the Amazon, we
touch reality way more sensually than mentally. We learn to understand through
feeling rather that thinking. The way is natural, simple, close to the Earth. Attuning to the ways of indigenous people and their ancestral traditions that they cultivate
and keep alive.
Connected to the nature, trusting in her rhytms and cycles, her fresheness and aliveness;
her winds and storms, days of bright warm sun and days of clouds.
Learning to
trust our direct, tangible experience; trust in our perceptions, the messages from our senses, trust in what we feel in the body; trust in our intuition, our instinct, first
response; trust in our vision and dreams.
Having trust in our joy and our
sadness, seeing equal beauty in both, recognizing them as
two sides of one whole.
Perceiving all, within and without, as a teaching force. Teaching us how to be true humans.
Perceiving all, within and without, as a teaching force. Teaching us how to be true humans.
We are in a dynamic
relationship with the living tissue of reality, all that is constatly moving
and transforming, shape-shifting, glimmering and melting. Us – the silent witnesses to the miracle of Life as it opens up like a thousand-petal flower and dances gracefully right in front of
our filled with love eyes.
*
The color palette of
the Amazon is a variety of the shades and depths of green melting into beige
and brown. What is young, vital and juicy, is green; all that has water and sun
in it, all that breathes and lives: ferns, tall grasses, stems and leaves.
Fluorescent green moss. Lianas, wood bark. A crunchy, humid, green-brown
bedding, equanimity of life and death.
Looking at the jungle
is like peeking into a maze, a visual puzzle made of thousands of pieces – so
much is going on here, it's not easy to focus the gaze on one particular
element. It`s as if everything at the same time enters into the field of
vision, as if there was only one vivid dimension, an inscrutable chaos that
pushes into the eyes.
Rivers are calm and muddy,
spilled like lakes.
When sun is shining, sky is pale blue with big fluffy white clouds,
painted just above the horizon. Other times, all you see is a heaviness of gray
clouds, radiating sleepy, lazy vibes to the Earth. When it rains, and the
rains here are abundant, the water falls down in a multitude of heavy thick
drops.
An everlasting parade of
sounds. Joyous singing of birds, piercing screams of big parrots, sudden
appearance of the hummingbird sounding like a tiny helicopter. An incredible
range of songs of croaking frogs. Constant buzzing and humming of insects.
The rain hits so loud
against the roofs that you have to shout straight into your friend's ear to be
heard. The sound of a thunder, herald of change and relief.
Monotonous sound of
fans that move the sleepy air.
All the sounds quickly
dissipate in the space, due to the moisture.
Smell of fruit. Sweet,
fresh, warm. A fragrance full of sun, mature youth.
Smell of palo santo that we
burn to cleanse the space.
Smell of tobacco with
which we sit and pray.
A vivid environment
that constantly talks to your senses. Leading you by the hand, shows you how to
find silence in a cacophony of sounds, peace in the vibrant chaos
of life.
/PL
Żyjąc w Amazonii, dotykamy rzeczywistości bardziej zmysłami niż umysłem. Prościej, naturalniej, bliżej Ziemi. Odnajdujemy w sobie intuicyjne zrozumienie dla tradycji przodków nadal kultywowanych przez autochtonów.
Blisko natury. Ufając namacalnemu doświadczeniu, omijając wiedzę zapośredniczoną.
W dynamicznej relacji z żywą tkanką rzeczywistości. Bardziej czując niż myśląc.
W dynamicznej relacji z żywą tkanką rzeczywistości. Bardziej czując niż myśląc.
*
Paleta barwna to głównie odcienie
zieleni przechodzących w beże i brązy. Zielone jest to, co młode,
witalne i soczyste; co ma w sobie wodę i słońce, co oddycha i
żyje: paprocie, wysokie trawy, łodygi i liście.
Fluorescencyjna zieleń mchu.
Liany, kory drzewne: brązy, zielenie i szarości przecinane bielą. Chrupiąca a jednocześnie podmokła zielono-brunatna ściółka, gdzie panuje równouprawnienie życia i śmierci; to, co opadło tuż obok tego, co dopiero wzrasta.
Fluorescencyjna zieleń mchu.
Liany, kory drzewne: brązy, zielenie i szarości przecinane bielą. Chrupiąca a jednocześnie podmokła zielono-brunatna ściółka, gdzie panuje równouprawnienie życia i śmierci; to, co opadło tuż obok tego, co dopiero wzrasta.
Patrzenie na dżunglę to jak
zaglądanie w labirynt, w wizualną łamigłówkę z tysięcy puzzli
– tyle się tu dzieje, niełatwo skupić wzrok na jednym punkcie. Wszystko jednocześnie wchodzi w pole widzenia, jakby nie
było bliży i dali, a tylko jeden żywy wymiar, nieodgadniony chaos,
który pcha się do oczu.
Gdy świeci słońce, niebo jest
bladobłękitne. Częściej słońca nie widać, wtedy niebo jest
siwe od chmur. Wschody i zachody słońca mają akwarelowe
barwy.
Deszcze są tu obfite,
opadają mnogością ciężkich grubych kropli. Gdy pada, wszędzie wokół
jest mgliście, szaro i sennie.
Spokojne, rozlane jak jeziora rzeki
mają błotnisty kolor. Woda w kranach to woda z
rzeki – myjemy się w brązowawej wodzie. Zajęło mi chwilę, by
zaprzyjaźnić się z tą ziemistą wodą, i czuć się świeżo po prysznicu.
*
Mama dżungla.
Nieustanna parada dźwięków. Radosny śpiew ptaków, przejmujący wrzask papug, nadlatujący koliber który brzęczy jak helikopter. Niewiarygodne echo kumkania żab. Bezustanne bzyczenie i buczenie insektów.
Nieustanna parada dźwięków. Radosny śpiew ptaków, przejmujący wrzask papug, nadlatujący koliber który brzęczy jak helikopter. Niewiarygodne echo kumkania żab. Bezustanne bzyczenie i buczenie insektów.
Deszcz tak głośno uderzający o dachy
i podłoża platformy, że musisz krzyczeć wprost do ucha
przyjaciela, by cię usłyszał.
Pogłos grzmotu, herald ulgi i zmiany.
Pogłos grzmotu, herald ulgi i zmiany.
Monotonne brzmienie wentylatorów, które poruszają stojące powietrze.
Głosy szybko rozpraszają się w przestrzeni, powietrze jest bardzo wilgotne.
Głosy szybko rozpraszają się w przestrzeni, powietrze jest bardzo wilgotne.
Dzięki tej dużej dawce wilgoci w
powietrzu, wszystko pachnie bardzo intensywnie.
Tło, baza zapachowa to
spętlony taniec świeżości z zepsuciem, rześka
przyjemna soczystość tuż obok woni mdlących i duszących.
Zapach owoców. Orzeźwiający, słodki,
świeży, ciepły. Zapach pełen słońca, dojrzałej młodości.
Zapach palonego palo santo, którym
oczyszczamy przestrzeń.
Zapach tytoniu, z którym siedzimy, modlimy się.
Zapach tytoniu, z którym siedzimy, modlimy się.
Tętniące życiem otoczenie, które
bezustannie gada do twoich zmysłów. Prowadząc cię za rękę,
pokazuje, jak znaleźć ciszę w kakofonii dźwięków, spokój w zaplątanym chaosie życia.
Komentarze
Prześlij komentarz